Święta Wojna a poprawność polityczna. Czy potrzebuje reaktywacji?

W latach 2000-2009 w Katowicach nagrywany był polski serial, czy jeśli ktoś woli, sitcom – Święta Wojna. Akcja rozgrywała się na Śląsku, więc i główny bohater musiał ukazać jakieś cechy tamtejszych ludzi. Mocno przerysowany, komediowy, ale też z dużą dawką pozytywnych emocji i śmiechu.

Oglądając odcinki ze słynnymi postaciami: Bercikiem, Andzią i Zbyszkiem „warszawiokiem”, odnoszę wrażenie, że serial nie mógłby być emitowany i produkowany w dzisiejszych czasach. Sporo wątków, które dzisiaj oczywiście wzięto by za rasistowskie i ksenofobiczne – wtedy po prosty były przerysowaniem ukazującym obsesję Bercika na punkcie ludzi z Sosnowca i Warszawy, czyli goroli (Święta Wojna), jak również paranoję głównego bohatera względem murzynów, w których rzekomo zakochana była jego żona Andzia. No właśnie, samo słowo murzyn dzisiaj nacechowane jest pejoratywnie i należy go unikać i stosować raczej słowo „czarnoskóry”.

Losy Bercika to ponad 300 odcinków, które im bliżej końca, tym niestety tracą swój niepowtarzalny humor, a pojawia się w nich więcej sztuczności. Również bawią, ale mniej i w inny sposób. Pikanterii Świętej Wojnie dodawały postacie szwagra Ernesta, sąsiadki Karlikowej oraz oczywiście listonosza Johny’ego. Kiedy aktor, odgrywający rolę Enresta zmarł (Józef Polok), na biznesmena producenci wykreowali listonosza. To już nie było to samo. Podobnie rzecz wyglądała z Karlikową, której rolę odgrywała Gertruda Szalszówna, zmarła w roku 2009. Z serialu odeszła dwa lata wcześniej, a ten stracił na tym bardzo dużo.

Joanna Bartel, odtwórczyni roli Andzi, opowiadała kilka lat temu w wywiadzie, że planowany jest powrót Świętej Wojny. Czy rzeczywiście? Podobne głosy dało się słyszeć z Miodowymi Latami. Te nigdy nie zostały reaktywowane po latach i zresztą… bardzo dobrze. Pamiętamy nieudolne próby przeniesienia Miodowych Lat w plener w podwarszawską dzielnicę. Kompletny niewypał.

Dzisiejszy Bercik już nie byłby tą samą postacią, a ze względów wszechobecnej poprawności politycznej podobny serial w naturalnym i prześmiewczym klimacie nie mógłby już zwyczajnie powstać. Trochę to smutne, ale takie mamy czasy. Zdecydowanie „Nie” dla reaktywacji Świętej Wojny. „Tak” natomiast dla innego serialu, w którym zobaczylibyśmy ponownie Krzysztofa Hanke czy Zbigniewa Buczkowskiego. A może jakiś śląsko-warszawski spektakl teatralny? To byłby hit. Czemu nikt na to nie wpadnie?